Najpierw krótki powrót do przeszłości, czyli okresu PRL. Młodsi znają to z opowiadań, starsi z własnych doświadczeń. W okresie tzw. komuny sklepy czynne były od poniedziałku do piątku, w sobotę pół dnia. Wyjątkiem była ostatnia niedziela przed świętami Bożego Narodzenia lub Wielkanocy. To że sklepy były nieczynne w niedzielę, stanowiło najmniejszy problem. Nawet bowiem w dni robocze potrzebne towary i produkty trzeba było wręcz wywalczyć, stojąc w długich kolejkach do różnych sklepów. Mięso, masło, mydło czy papier toaletowy sprzedawane były na specjalne kartki, które uprawniały do zakupu ściśle określonych ilości towaru. Po wprowadzeniu stanu wojennego sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła, bowiem system reglamentacyjny rozszerzono również na benzynę, buty i czekoladę. Sytuację najlepiej obrazuje żart, w którym pani ze sklepu, gdzie są puste półki, pyta klienta „co podać”? To absurd, który jednak idealnie oddaje ówczesną rzeczywistość. Starsi dziś pewnie z nostalgią wspominają te czasy i kolejki, w których kwitło życie towarzyskie, jednak z pewnością nie chcieli by do nich wrócić.
Bogactwo na półkach, gorzej w portfelu…
Dziś wystarczy iść do dużego marketu, wziąć wózek i można wybierać z setki najróżniejszych produktów. Pierwszy lepszy przykład to czekolada. Do wyboru jest kilkanaście różnych tabliczek – owocowych, z orzechami, mlecznych, gorzkich, toffi itp. Każdy smak produkowany przez kilka firm. Tak jak kiedyś brakowało towarów, dziś prędzej zabraknie funduszy w naszym portfelu niż cukru czy mięsa. Wiele osób przyzwyczaiło się, że w każdym momencie może pójść do sklepu i zrobić zakupy. Tymczasem spotkała ich spora niespodzianka, bowiem rząd postanowił wprowadzić zakaz handlu w niedzielę, a przynajmniej mocno go ograniczyć.
Powrót do przeszłości?
W 2017 roku Sejm przyjął ustawę, której projekt był inicjatywą obywatelską Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej (m. in. NSZZ „Solidarność"). Zgodnie z nią od 1 marca 2018 roku handel jest dozwolony jedynie w pierwszą i ostatnią niedzielę miesiąca oraz dwie niedziele przed Świętami Bożego Narodzenia i jedną przed Wielkanocą. W 2019 roku zakupy można było zrobić tylko w ostatnią niedzielę miesiąca, od 2020 roku – w ostatnią niedzielę w styczniu, kwietniu, czerwcu i sierpniu. Od zakazu handlu w niedzielę przewidziano ponad 30 wyjątków. Otwarte są więc apteki i stacje benzynowe jako instytucje wyższej użyteczności publicznej. Jeśli właściciel małego, osiedlowego sklepiku zdecyduje się samodzielnie sprzedawać, także ma prawo otworzyć drzwi swojego królestwa.
Za i przeciw
Dlaczego postanowiono wprowadzić zakaz handlu w niedziele? Główne powody związane są z polityką prorodzinną i prochrześcijańską. Jasno mówi ona, że niedziela to dzień, który powinno spędzać się z rodziną, w gronie najbliższych, zamiast na zakupach w galerii handlowej. Wystarczyło zobaczyć jak wyglądały galerie w niedzielę – takiej frekwencji nie powstydziłby się nawet Real Madryt na meczu z Barceloną. Dla niektórych weekend w galerii handlowej stał się zupełnie naturalnym sposobem spędzania wolnego czasu. Głównym celem wprowadzenia ograniczeń w handlu było więc scementowanie fundamentalnej komórki społecznej, czyli polskich rodzin. W tym przypadku myślano oczywiście nie tylko o klientach, ale i pracownikach sklepów. To oni przecież musieli w tym świątecznym dniu pracować, zamiast iść na spacer z dziećmi, do kościoła albo uczestniczyć we wspólnym obiedzie.
Nie brakuje przeciwników tej decyzji. Jako powód podawano m. in. niebezpieczeństwo wzrostu bezrobocia, zarówno chodzi tu o pracowników, którym skróci się liczba godzin, jak i studentów, którzy mogą dorobić głównie w weekendy właśnie w sklepach. Inne argumenty na „nie” to spadek popytu, a także odgórne narzucanie przez rząd sposobu spędzenia wolnego czasu. Wiele osób twierdzi również, że w tygodniu brak im czasu na zrobienie zakupów, a niedziela jest do tego najlepszym dniem. Czas pokazał jednak, że większość obaw była nieuzasadniona, a Polacy przyzwyczaili się do nowych zasad. Wystarczy pamiętać, że najbliższa niedziela jest niehandlowa, i zrobić odpowiednio wcześniej zakupy. To jak rodziny skorzystają z faktu, że mogą więcej czasu spędzić ze sobą, to indywidualna sprawa. Na pewno widać jednak po niektórych restauracjach, że skorzystały na projekcie rządu, bowiem ludzie zamiast do galerii idą po prostu do restauracji.
Jak to wygląda w innych krajach?
Zwolennicy wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę wskazywali przykład naszego sąsiada. W Niemczech obowiązuje Sonntagsruhe, czyli zakaz handlu w niedziele, poza wyjątkami, takimi jak stacje benzynowe (więcej przeczytasz w osobnym artykule: Niedziele handlowe w Niemczech). Podobnie jest w Austrii czy Szwajcarii. Częściowe restrykcje mają też Belgia, Francja, Grecja, Holandia, Luksemburg, Holandia oraz Węgry. Na drugim biegunie są m. in. takie kraje Czechy, Dania, Hiszpania, Irlandia, Litwa, Słowacja, Włochy, Wielka Brytania – tam bez problemu zrobimy zakupy w niedzielę.
Zakaz handlu w niedzielę jest więc faktem, a czy wpłynęło to drastycznie na życie Polaków? Oczywiście, że nie. Choć ten pomysł ma zarówno swoich zwolenników i przeciwników, to większość szybko zaakceptowała nową sytuację. Wystarczy odwiedzić sklep w inny dzień i po problemie!