Pracoholizm jest poważnym uzależnieniem, które destrukcyjnie wpływa na chorą osobę. Dla pracoholika czas wolny jest karą, która staje się przyczyną dodatkowego cierpienia. Taka osoba uważa, że marnuje chwile, które mógłby poświęcić pracy i na osiągnięcie wyznaczonego celu. Ale dłuższy czas w firmie czy biurze nie zawsze przekłada się na wysoką efektywność. Uzależnienie często sprawia, że pracownik czuje się zmęczony i obciążony psychicznie, co wpływa negatywnie na wykonywane zadanie. Pracoholicy wciąż myślą i rozmawiają o pracy, nie potrafią zrelaksować się w wolnym czasie i przede wszystkim odczuwają przymus wykonywania czynności zawodowych.
Według badań przeprowadzonych przez Instytut Randstad w 32 krajach Europy, Azji, Australii i obu Ameryk wśród pracowników w wieku od 18 do 64 lat, to Polacy znajdują się w czołówce państw najbardziej zagrożonych pracoholizmem. Z badań wynika, że w prywatnym czasie sprawami służbowymi zajmuje się aż 55% pracujących Polaków, zaś prawie 38% pracowników uważa, że musi być cały czas dostępny dla przełożonych. Według wyliczeń Polacy w pracy spędzają prawie 2 tys. godzin rocznie.
Istnieje kraj, w którym pracoholizm jest szczególnym problemem. To Japonia, gdzie funkcjonuje etos i szacunek do pracy. Według licznych danych, przeciętny Japończyk przepracowuje o 100 godzin więcej, niż to wynika z obowiązku. Również wiele osób spędza ponad 160 godzin nadliczbowych w pracy, co przyczynia się do wystąpienia negatywnych konsekwencji, w postaci rosnącej fali samobójstw i malejącej liczby narodzin. W Kraju Kwitnącej Wiśni funkcjonuje syndrom karoshi – śmierci z przepracowania. Japoński rząd zdecydował się na walkę z pracoholizmem, ale dla wielu obywateli tego kraju nadgodziny są normalnym elementem pracy, a posiadanie w rodzinie ofiary syndromu karoshi jest powodem do dumy i wyróżnienia społecznego.
W USA Dzień Pracoholików (ang. Workaholics Day) obchodzony jest 5 lipca.